2.
Rozdział 2. Zajęcia minęły mi jak z bicza strzelił. W sumie, kiedy nie skupiasz się na tym żeby jak najszybciej uciec z tej chorej instytucji czas leci jakby szybciej .Po wyjściu na dziedziniec, który usiany był teraz nastolatkami wylewającymi się tłumnie z głównego budynku usiadłyśmy na trawniku. Zwróciłam twarz ku słońcu, próbując choć przez chwilę uniknąć jakiejkolwiek rozmowy, niestety moje plany zrujnowała May. - Halo! Ziemia do Effy. Czy ktokolwiek tam jest? - Z westchnieniem otworzyłam oczy i popatrzyłam na nią unosząc brwi ku górze, gdy machała mi swoją wymaniciurowaną dłonią centymetr od twarzy. - Boże dziewczyno, czy Ty w ogóle słyszałaś co ja do Ciebie mówiłam przez ostatnie pięć minut? - Przepraszam? Próbuję po prostu skorzystać z okazji, że znajduję się na świeżym powietrzu i cieszyć ostatnimi promieniami słońca, bo niedługo spędzę godziny w ciemnej, zatęchłej bibliotece. Możesz powtórzyć ... proszę? Usiadłam prosto, skupiając całą swoją uwagę na przyjaciółce, cze